Z końcem roku miałem wreszcie chwilę czasu, by przysiąść nad "Maszyną", czyli zbiorem opowiadań Wiktora Żwikiewicza. Uczciwie przyznaję, że wcześniej miałem przyjemność czytać tylko "Balladę o przekleństwie" jego pióra, ale utwór ten trafił na tyle celnie w moją literacką wrażliwość, że nie mogłem doczekać się dalszych spotkań z twórczością autora.
Już na początek czekało mnie spore zaskoczenie. "Instar Omnium" to zabawna, napisana lekką ręką i bez zadęcia satyra, o którą prędzej podejrzewałbym Sheckley'a niż Żwikiewicza. To sympatyczna opowiastka o Bado, obiboku z kosmicznej akademii, który w ramach rutynowego semestralnego zaliczenia ma samotnie przebadać nieciekawą planetę. Zrządzeniem losu trafia na nią również podobny mu leser z innej akademii. Oba lekkoduchy dogadują się mgnieniu oka i łączą siły w eksploracji okolicy, szczególnie się przy tym nie przemęczając. Ich współpraca układa się koncertowo do czasu pierwszego, epokowego zetknięcia z obcą cywilizacją, które stanie się właśnie ich udziałem. Znakomite opowiadanie, równocześnie pocieszne i przewrotne, bezceremonialnie grające z konwencją pierwszego kontaktu.
Już na początek czekało mnie spore zaskoczenie. "Instar Omnium" to zabawna, napisana lekką ręką i bez zadęcia satyra, o którą prędzej podejrzewałbym Sheckley'a niż Żwikiewicza. To sympatyczna opowiastka o Bado, obiboku z kosmicznej akademii, który w ramach rutynowego semestralnego zaliczenia ma samotnie przebadać nieciekawą planetę. Zrządzeniem losu trafia na nią również podobny mu leser z innej akademii. Oba lekkoduchy dogadują się mgnieniu oka i łączą siły w eksploracji okolicy, szczególnie się przy tym nie przemęczając. Ich współpraca układa się koncertowo do czasu pierwszego, epokowego zetknięcia z obcą cywilizacją, które stanie się właśnie ich udziałem. Znakomite opowiadanie, równocześnie pocieszne i przewrotne, bezceremonialnie grające z konwencją pierwszego kontaktu.