czwartek, 17 lipca 2014

"Odłamki kosmosu" Roberta Sheckley'a

Przebiegłem po "Odłamkach kosmosu" (uwaga na stopy!) pióra Sheckley'a, w ekspresowym tempie, bo styl pisarza lekki, a i książka gabarytami nie imponuje. Przyznaję, ze dotychczasowy wybór jego opowiadań (to jest zawarty w "Rakietowych Szlakach" i "Złotym Wieku SF") mocno mnie rozpuścił, więc po lekturze poczułem pewien niedosyt - w zestawieniu z wspomnianymi wcześniej opowiadania z "Odłamków kosmosu" wypadają przeciętnie lub wręcz blado, poza kilkoma chlubnymi wyjątkami (vide "Potencjał" i "Superdrink poszukiwawczy"). Ale wyciągając średnią wychodzi, że to nadal smakowita porcja lekkostrawnej humoreski.


"Nareszcie sam" to króciuteńkie opowiadanie o końcu udręki samotnika w stadnym świecie przyszłości. Oto spełnia się jego marzenie i osiedla się na zapomnianej przez Boga asteroidzie, sam samiuteńki... nie licząc oczywiście robota. Czyta się migiem, ale równie szybko wietrzeje z głowy.

Do tematyki cywilizacyjnych udogodnień tak wrosłych w życie ludzi, że niemal już niedostrzegalnych autor wraca w bardzo udanym opowiadaniu "Poziom życia". Przedstawienie "nadludzkich" wysiłków (mordercze pięć godzin dziennej pracy w dozorze maszyn!) i wyrzeczeń (skandalicznie zimna szarlotka!) kosmicznych pionierów wspomaganych na każdym kroku przez zaawansowaną technikę jest uroczo groteskowe, interesująca jest też refleksja nad potrzebą życiowej przestrzeni i wyzwań.

W "Specjalnej ekspozycji" na przekór tytułowi nie znalazłem nic specjalnego. Ogólny zamysł mało oryginalny, rozwinięcie przewidywalne, a humor wymuszony. Moim zdaniem najsłabsze opowiadanie tego zbioru.

"Zastój w interesach" to z kolei humorystyczna opowiastka o zdesperowanym krawcu, który otrzymuje zlecenie uszycia sukien na "panie" o mało ziemskich wymiarach i proporcjach. Pomysłowe, lekkie i zabawne, czytałem z przyjemnością. Warto zaznaczyć, że dwie dekady później podobny pomysł rozwinął w „Ubraniu na miarę” James White, chyba z bardziej przekonującym efektem (ale już całkiem na serio, bez przymrużenia oka).

W "Superdrinku poszukiwawczy" przyjęta przez autora przygodowa konwencja jest tylko zasłoną dymną dla zjadliwej satyry na otaczającą nas bezduszną, zbiurokratyzowaną i coraz mniej racjonalną rzeczywistość. Okazuje się, że skutki niewypłacalności i braki formalne w dokumentach mogą dopaść poszukiwacza złota (a w zasadzie złotytu) w samym środku bezkresnej pustyni na odległej planecie. I mogą być opłakane. Bardzo udane opowiadanie, w typowo "sheckley'owskim" stylu.

"Wieczność" stawia pytanie o konsekwencje odkrycia serum nieśmiertelności, mieszając to w całkiem strawnych proporcjach z teoriami spiskowymi, motywami antyutopijnymi i dużą ilością naszpikowanego ironią humoru. Warto przeczytać, choćby tylko dlatego, żeby dowiedzieć się czego można dokonać przy pomocy stalowej sprzączki do pasa, włókna wolframowego, trzech jaj kurzych i dwunastu substancji chemicznych łatwo otrzymywanych z ludzkiego ciała.

Całkiem przyjemne wrażenie miałem też po lekturze utrzymanego w zbliżonej tematyce "Zamiatacza z Loray". To zaskakująca opowieść o odnalezieniu wśród wymierającej obcej cywilizacji panaceum na wszelkie choroby i urazy. Czy członkowie ekspedycji zdecydują się wykorzystać odkrycie skazując tubylców na zagładę, przeważy chęć zysku, próżna ambicja, humanitaryzm czy zobowiązania wobec ludzkości, a może to przywiązanie do własnych poglądów stanie się języczkiem u wagi? Nie omieszkajcie się przekonać.

"Dziewczyny i Nugent Miller" to pierwsze z opowiadań, z którymi miałem przyjemność zetknąć się wcześniej (oba znaleźć można na kartach wydanego niedawno zbioru "Zwiadowca minimum"), opowiada historię tytułowego Nugenta Millera - obdżektora z przekonania i konsekwentnego humanisty samotnie mierzącego się ze zdziczałym światem po wojnie atomowej. Do czasu, rzecz jasna. Sheckley z właściwym sobie wdziękiem i humorem wywraca do góry nogami spłowiałą konwencję postapokalipsy, zupełnie inaczej rozkładając akcenty, unikając zgranych klisz i barwiąc ją czarnym humorem. I, jak zwykle w jego przypadku, zabawna opowiastka staje się punktem wyjścia do cierpkiej refleksji nad kondycją człowieka. Zapada w pamięć.

Drugim znanym mi wcześniej opowiadaniem jest "Szewski mat", pokazującym konflikt przyszłości jako nieustającą sekwencję kierowanych przez superkomputery podchodów i uników, prowadzonych z matematyczną precyzją i nieuchronnością wyniku, znanego niemal od początku działań wojennych. Czy bezkrytyczne zdanie się na technikę zawsze prowadzi do optymalnych wyników i wychodzi człowiekowi na zdrowie? Autor z właściwym sobie humorem wyraża co do tego wątpliwości. Opowiadanie zręcznie napisane, nieco przewidywalne i z racji suspensu raczej do jednorazowej lektury.

Przy kolejnych tytułach zbiór zaczyna się wyraźnie rozkręcać. "Potencjał" to już wyborne, pełnokrwiste opowiadanie oparte na nietuzinkowych pomysłach, angażujące czytelnika. Może on śledzić może kosmiczny exodus ostatniego ocalałego człowieka, wyekspediowanego z Ziemi tuż przed pochłonięciem jej przez Novą. Dlaczego ludzkość wybrała właśnie jego? Głęboka amnezja głównego bohatera z pewnością nie ułatwi odpowiedzi na to pytanie. A to jeszcze nie wszystko czym autor może nas zaskoczyć. Mimo pewnych uproszczeń to świetna, poruszająca historia, jedna z lepszych w nurcie "poważnych" utworów Sheckley'a i najmocniejszy punkt tej antologii.

"Spotkanie umysłów" też prezentuje się przyjemnie, choć trąci nieco estetyką kina SF klasy B. Inwazja obcej formy życia, która dąży do podporządkowania sobie ziemskiej fauny (nie wyłączając ludzkości) w celu stworzenia zbiorowego organizmu, opisana z rozrywkowym zacięciem daje jednak całkiem przekonujący efekt. Fabuła rozwija się wartko, jest zagrożenie, są emocje, pomysły podejmowane w chwilowym olśnieniu i fortunne zbiegi okoliczności. Czego można więcej chcieć od literatury przygodowej? Chyba tylko ukrytego skarbu. Ale i skarb przecież jest, a jakże!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz