środa, 30 lipca 2014

"Pigułki namiętności" Cyrila M. Kornblutha

Trafiła się okazja, więc zapoznałem się z tomikiem opowiadań Kornblutha pod tytułem "Pigułki namiętności", nieco krępującym przy lekturze w środkach komunikacji publicznej. Zbiór jest wątlutki objętościowo, więc czytanie w autobusie nie wymagało intensywnego pobudzania muskulatury, niestety treściowo też nie prezentuje się wybitnie.


Zaczęło się obiecująco - tytułowe "Pigułki namiętności" to niewielkich rozmiarów humoreska, oparta na prostym w gruncie rzeczy pomyśle. Prawdziwym atutem jest dopiero wykonanie - opowiadanie napisano z -niezwykłym polotem, wprawą, lekkością psotnego pióra. Czyta się wybornie.

W zupełnie innej stylistyce osadzone są "Słowa Guru", zadające pytanie o moralne granice głodu wiedzy, w tym przypadku metafizycznej. I to właśnie owa metafizyka, przebijająca zbyt natrętnie z każdego zdania, cokolwiek pretensjonalna i mętna, drażniła mnie nieco podczas czytania. Opowiadanie, choć w swoim czasie głośne i docenione, mnie do gustu nie przypadło - pewnie po części dlatego, że od pewnego czasu alergicznie reaguję na literaturę z cudownymi dziećmi w rolach głównych. Ale też uczciwie muszę przyznać, że zakończenie może robić wrażenie.

"Prekursorski statek" z kolei okazał się być całkiem zajmującą lekturą. Na wyrazy uznania zasługuje oryginalna wizja przyszłości naszego globu, w której część ludzkości opuściła przeludnione lądy, decydując się na wieczną żeglugę w monumentalnych konwojach, nigdy nie zawijających do portów. Bardzo ciekawe ujęcie tematu, z przekonującym przedstawieniem morskiej społeczności i jej kodeksu oraz zmian w morskim ekosystemie, z interesującym tłem fabularnym i wyrazistymi bohaterami. Warto się z nim zapoznać.

Kolejne opowiadanie, "Dwa światy" (w oryginale znacznie trafniej "Two Dooms"), wypada już znacznie słabiej. To przedstawienie perypetii doktora Edwarda Roylanda pracującego przy programie atomowym Manhattan, a rzuconego przypadkowo w alternatywną wersję rzeczywistości, w której bomba atomowa nigdy nie została wynaleziona, na skutek czego Japonia i III Rzesza podbiły Amerykę. Pomysł ten był później eksploatowany wielokrotnie, często z lepszym skutkiem (najbardziej oczywistym przykładem jest tu osławiony "Człowiek z Wysokiego Zamku" Dicka). Wizja tej odmiennej historii (i będącej jej konsekwencją przyszłości) jest grubo ciosana, tchnie naiwnością i brakiem realizmu, bohater za grosz nie budzi sympatii, a sam utwór stwarza wrażenie proatomowej agitki. Podejmowanie zagadnienia etyki nauki jest chwalebne, ale niewiele znajdziemy tutaj moralnych rozważań, szybko wypartych przez obrazkową dosłowność i jednoznaczność. Mimo łatwo dostrzegalnego potencjału i historycznych zasług opowiadania, nie znalazłem w nim niczego godnego uwagi.

W zbiorze, który pretenduje do cyklu "The Best Of" nie mogło zabraknąć doskonale znanej polskiemu czytelnikowi "Czarnej walizeczki" (znaleźć ją można było na kolejnych trzech edycjach "Rakietowych szlaków"). Opowiadanie ukazuje nam dość dobitnie niebezpieczeństwo związane z podróżami w czasie, a w szczególności ryzyko zetknięcia się z techniką nieproporcjonalnie zaawansowaną w stosunku do rozwoju cywilizacyjnego jej użytkownika. A przy tym szkicuje w tle ciekawy i (o zgrozo!) prawdopodobny obraz świata przyszłości, gdzie instrumentami o niezwykłej technologicznej złożoności posługują się półimbecyle, nawet w przybliżeniu nie będący w stanie zrozumieć ich mechanizmów działania. Opowiadanie zajmujące i zapadające w pamięć, jeśli nie czytaliście to pora nadrobić tą wstydliwą zaległość.

Kiedy do końca "Pigułek namiętności" zostało mi zaledwie kilka kartek i niczego wyjątkowego się już nie spodziewałem, krótki utwór o przewrotnie przydługim tytule "Wydarzenia, które doprowadziły do tragedii" zdołał mnie bardzo pozytywnie zaskoczyć. Mimo, że jego forma sprowadza się do przytoczenia dwóch wymyślonych dokumentów - konspektu przemówienia i listu - autor z dużym wyczuciem rysuje nam genezę i tło wielowiekowego konfliktu trawiącego miasteczko Eleusis, by niespodziewanie odkryć nam jego prawdziwe oblicze. Literacki drobiazg, ale wycyzelowany z zegarmistrzowską precyzją, chyba najjaśniejszy punkt tego zbioru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz