piątek, 7 listopada 2014

Fantasy & Science Fiction nr 5 (1/2011)


Zestaw opowiadań z kolejnego numeru Fantasy & Science-Fiction padł pod naporem mojego czytelniczego zapału.

Na początek skosztowałem opowiadanie Iana R. MacLeoda zatytułowane "Drugie przekroczenie Styksu". Skojarzenia z mitycznym kresem doczesności jak najbardziej są tu trafne, bo utwór przewrotnie igra z tematem śmierci właśnie. W bliżej nieokreślonej przyszłości nie stanowi już ona definitywnego końca, przynajmniej dla krezusów, którzy za pomocą zmyślnych, sukcesywnych "renowacji" swego rozkładającego się truchła potrafią przedłużać życie niemal w nieskończoność. Tylko czy apatyczna egzystencja tych zombie, przepędzających swą nieustanną emeryturę na bezmyślnych podróżach można nazwać życiem? Intrygujący utwór, solidnie napisany, okraszony ciekawym fabularnym twistem.


Odniesienia do przekraczania z pomocą Charona granicy między światem życia i śmierci znajdziemy także w "Szambali" Alexa Irvine'a. W jego wizji przyszłości majętni ludzie znudzeni światem rzeczywistym decydują się na transfer świadomości do zbiorowej rzeczywistości wirtualnej. Pędzą tam beztroski, sielankowy "żywot", z umiarkowaną wiedzą na temat realnego świata, a ten tymczasem nie stoi w miejscu. Kryzys energetyczny, rosnące koszty utrzymywania Wirtuala i podupadająca kondycja finansowa firmy świadczącej usługę prowadzą do dramatycznych wyborów - rzeczywistość wirtualna zostanie wyłączona, a tylko nieliczne spośród zamieszkujących ją świadomości zostaną z powrotem przeniesione do swych dawnych ciał... o ile ciała się znajdą. Tymczasem po drugiej stronie lustra odcięta od zasilania rzeczywistość zaczyna się rozpadać. Jak widać koncepcja opowiadania jest arcyciekawa (trochę jak w "Irrehaare" Dukaja), rozwinięcie niejednoznaczne, choć styl pisania nieco chaotyczny. Całkiem udany tekst.

Ciekaw byłem "Nocy dla ślepych Władców" pióra Pawła Majki, głównie za sprawą samej osoby autora. Ciepłe przyjęcie jego najnowszej książki ("Wojna światów") złośliwi gotowi byliby złożyć na karb koleżeńskich sympatii fandomu, na szczęście dzięki lekturze "Nocy..." mogłem szybko sfalsyfikować takie insynuacje. Majka bez wątpienia pisać potrafi, robi to z wdziękiem, polotem i znajomością pisarskiego warsztatu, umiejętnie mieszając baśniowy świat dzieci z problematyką na wskroś dojrzałą. Przedstawia ciekawą perspektywę dzieciństwa jako egzystencji pełnej i świadomej, podczas gdy rytualne wejście w dorosłość skutkuje regresem, upośledzeniem percepcji, utratą pamięci o rzeczach ważnych i prawdziwym obliczu świata. Z chęcią sięgnę po kolejne utwory autora.

Nie gorzej prezentuje się opowiadanie autorstwa Carol Emshwiller. "Mieszkam z tobą" to utwór bardzo udany, niejednoznaczny, na przemian przywołujący a to uśmiech, a to ciarki na plecach. Opowiada o tajemniczym "lokatorze na gapę", niedostrzegalnym lub przeoczanym, żyjącym nie tylko cudzym kosztem, ale i cudzym życiem. Napisane z pomysłem i polotem, lekko, ale i konsekwentnie. Zdecydowanie polecam.

Opowieści o cudownych okularach, pozwalających oglądać cuda dla innych niedostrzegalne, było już co nie miara, choć moc szkieł zwykle nie sięgała głębiej niż pod kobiece fatałaszki. Robert Reed w swojej "Przenikliwości widzenia" próbuje podejść do tematu poważniej i mniej seksistowsko, z całkiem przekonującym efektem. Utwór wprawdzie nie zaskakuje, ale oferuje kilka chwil satysfakcjonującej lektury i szczyptę refleksji. Warto przeczytać.

"Zrobiłem to" M. Johna Harrisona to mini-makabreska unurzana w czarnym humorze niewysokich lotów, licha literacka psota, nic więcej. Autor stawia pytanie jak wyglądałyby nasze relacje gdyby pewne powiedzenia traktować dosłownie. Ze zbliżonym efektem można poświęcić temu tekstowi kilka chwil, jak i go sobie odpuścić. Ja zapomniałem o nim od razu po przeczytaniu.

Catherynne M. Valente to specjalistka od snucia baśniowych, aromatycznych opowieści, nie inaczej jest i tym razem. Uprzedzam jednak, że "Subtelna architektura" może z początku zemdlić nadmiarem słodyczy, bo o córce cukiernika będzie tu mowa. Od dziecka karmiona tylko łakociami i idyllicznymi opowieściami o Wiedniu, wyrasta z czasem na piękną kobietę i godnego dziedzica ojcowskiego fachu. Wizyta w stolicy - odwlekana przez ojca, a wymarzona przez córkę - gdzie mogłaby znaleźć godne uznanie dla swego cukierniczego kunsztu, przyniesie jej jednak zupełnie co innego niż się spodziewała. Świetnie napisany, barwny utwór z fenomenalnym, mocnym finałem.

Na deser zostawiłem sobie opowiadanie Iana Watsona "Jedna z jej dróg" i w pierwszej chwili byłem nim zachwycony, bo porusza ona jeden z moich ulubionych tematów w literaturze sci-fi, czyli samotność wobec bezmiaru kosmosu. W kierunku Tau Ceti wyrusza pionierska wyprawa (z lekarką Mary Nolan na pokładzie), by zbadać perspektywy założenia kolonii na jednej z tamtejszych planet. Jednak podczas użycia napędu kwantowego dzieje się rzecz niespodziewana - Mary budzi się sama na pokładzie statku. Żadnych ciał, śladów walki ani uszkodzeń, zapasy nie uszczuplone, kabiny jakby przed chwilą opuszczone. Bohaterka nabiera podejrzeń, że doszło do swoistego rozszczepienia możliwych rzeczywistości, z rozrzuceniem każdego z członków załogi do innego jej wariantu. Żywi przy tym cichą nadzieję, że po zakończeniu użycia napędu, czyli za jakieś sześć miesięcy, wszystko wróci do normy. Ale to nadal daje pół roku samotności wypełnionej niepokojem. Do tego momentu opowiadanie trzyma w napięciu, później niestety tekst zaczyna się wyraźnie psuć. Oto po dotarciu do celu reszta załogantów "wskakuje" na swoje miejsce i nastrój tajemnicy pryska, zaczyna się za to dryf w kierunku przyciężkawej metafizyki, niemrawe dywagacje na temat zbiorowej świadomości ludzkości, a z czasem i mesjanistyczne dyskusje z ponadnaturalnym bytem. W niezamierzony sposób motywacje i odruchy poszczególnych bohaterów stają się coraz mniej naturalne, a stają się tylko pretekstem do rozwinięcia autorskiej wizji kontaktu z czymś na kształt boskości. Można powiedzieć, że opowiadanie stawia bardzo ciekawe pytania, ale odpowiedzi udziela już mało przekonujące. Summa summarum warte jest jednak lektury, choćby dla sprawdzenia jaki efekt daje mariaż konwencji inner space i outer space.

Generalnie numer kwartalnika nadspodziewanie dobry i wyrównany, chyba najlepszy z dotychczas przeze mnie przeczytanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz