czwartek, 16 października 2014

Fantasy & Science Fiction nr 4 (4/2010)

Wolnego czasu coraz mniej, w tle czytam "Hyperiona", więc na opowiadania mam jedynie sumę chwil w komunikacji miejskiej. Powoli uzupełniam zatem zaległości i właśnie skończyłem umiarkowanie zajmującą lekturę czwartego numeru polskiej edycji "Fantasy & Science Fiction".

Na pierwszy ogień poszła "Zła materia" Alexandry Duncan. Opowiadanie dość kobiece, sterylne, z fabułą będącą tylko pretekstem do wyrywkowego przedstawienia kultury i tabu kosmicznych nomadów. I jak podobne utwory pobudza wyobraźnię, choć nie angażuje emocjonalnie. Jako część większej całości sprawdziłoby się lepiej, w wersji solo niestety kwalifikuje się do jednorazowej lektury.

W podobnej konwencji utrzymany jest utwór Ursuli Le Guin "Pory roku Ansaraków", choć to, co w stosunku do "Złej materii" było zarzutem, tutaj jest oczywistością. Autorka zasłynęła aromatycznymi gawędami, w których dominują aspekty kulturowe i antropologiczne, istotne są losy kultury i dzieje ludu, a perypetie jednostki schodzą na dalszy plan. Nie inaczej jest i tym razem - sentymentalna opowieść pozwala nam poznać migracyjny cykl egzotycznego pół-ptasiej cywilizacji Ansaraków. Jak zawsze u Le Guin rzecz wypada interesująco.

"Leda" pióra Mary Rickert miała stanowić współczesną recepcję greckiego mitu, a wyszła z tego bardzo dosłowna, obsceniczna opowieść o kobiecie zgwałconej przez łabędzia. Wielka szkoda, bo konstrukcja utworu wskazuje na znajomość pisarskiego rzemiosła. Mnie lektura zniesmaczyła, więc szczerze odradzam.

"Przewodnik czytelnika" Lisy Goldstein może na początku odstraszać zabiegami formalnymi utrudniającymi odnalezienie się w utworze, ale później jest już nieco lepiej. Jest tu pomysł, jest osobisty hołd dla literatury jako takiej, jest szczypta mistycyzmu. Wprawdzie opowiadanie nie porywa i do kanonu moich ulubionych nie wejdzie, ale czytało mi się całkiem przyjemnie. Tylko pozornie niewinne wzmianki o łabędziach budziły we mnie bolesne i świeże czytelnicze wspomnienie, ale to już zapisuję na rachunek pani Rickert.

Alex Irvine w swojej "Szóstce czarnoksiężnika" niczym mnie nie ujął, choć rzecz jest o łowcy właśnie. Paulus poluje na czarodziejów-apostatów, wymykających się z rzadka z Agatowej Wieży by działać na własną rękę i osiągnąć wyższy poziom mocy poprzez znalezienie sześciu "uczniów". Po pierwszym szoku wywołanym brutalnością przedstawienia tematu tekst stopniowo tracił moją uwagę, dryfując w kierunku mrocznego wprawdzie, ale dość sztampowego fantasy. Przyzwoicie napisane, ale bez fajerwerków.

"Księga Besławii" Jewgienija T. Olejniczaka to zbiór parabiblijnych opowiastek o tytułowej Besławii - krainie, której próżno szukać na mapach świata (z przyczyn które szybko czytelnikowi zostają wyjawione). To fenomenalny tekst, napisany lekkim piórem, z dużym wyczuciem słowa, wdziękiem i humorem. Najprzyjemniejsze zaskoczenie w tym zbiorze, z przyjemnością sięgnę po inne opowiadania tego autora.

Dale Bailey w "Końcu znanego nam świata" w poruszający sposób rozprawia się z literacką konwencją "przytulnej katastrofy" ("cosy catastrophe"). Pewnego dnia prawie wszyscy ludzie nagle przestają żyć. Przyczyny apokalipsy rodzaju ludzkiego nie interesują autora w najmniejszym stopniu, podobnie jak techniczne aspekty przetrwania. Zamiast tego skupia się na uczuciach tego, który ją przeżył, nad niewypełnialną pustką, jaka nagle zapanowała w jego życiu. Interesujące spojrzenie na nieco już "zgrany" temat w kulturze masowej.
   
Zbiór zamyka "Miejsce Korzeni" Frederica S. Durbina, ponura opowieść o śmiałku z nadrzewnego ludu, który w poszukiwaniu zaginionej ukochanej decyduje się na czyn zakrawający na bluźnierstwo, czyli zstąpienie do samych korzeni znanego mu świata - do podstawy Drzewa. Utwór przyzwoicie napisany, ale stosunkowo przewidywalny, a autor nie do końca chce lub potrafi wyzyskać potencjał wyjściowego pomysłu. Przemierzyłem tekst z chłodnawym zaciekawieniem, ale za pół roku zapewne nie będę pamiętał, że coś takiego czytałem.

Ogółem rzecz biorąc opowiadania zamieszczone w opisywanym numerze periodyku sytuują się w dolnych partiach stanów średnich, z jednym chlubnym wyjątkiem w postaci "Księgi Besławii". Opowiadanie Olejniczaka samo w sobie jest wystarczającym powodem by sięgnąć po tę lekturę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz