czwartek, 2 października 2014

Klasyka rosyjskiej SF t.1 (cz.1)

Obecnie zaczynam lekturę kolejnego cyklu antologii wydawanego nakładem Solaris (w ramach cyklu Galaktyka Gutenberga), tym razem przybliżającego nam dorobek rosyjskiej fantastyki naukowej, czyli na tapecie mam pierwszy tom "Klasyki rosyjskiej SF".

Zbiór otwiera satyryczne opowiadanie Władimira Michajłowa "Spotkanie na Japecie". Z pionierskiej misji wraca bohaterska załoga "Błękitnego Ptaka", która dokonała rzeczy, jaka się poprzednikom nie udała - wylecieli z Układu i pzoostali przy życiu. Podczas misji wystąpiły jakieś zakłócenia, a i kontakt z jednostką był szczątkowy, więc nie za bardzo wiadomo co się tam wydarzyło. Ludzkość z niecierpliwością czeka na jakiekolwiek informacje, a dostarczyć ich mają Severe i Bragg, wydelegowani by godnie przywitać kosmicznych herosów podczas międzylądowania "Błękitnego Ptaka" w bezludnej bazie kosmicznej na tytułowym Japecie. Ale jak tu zadbać o właściwą oprawę wiekopomnego wydarzenia, jeśli baza nie jest aktualnie bezludna, bo na środku lądowiska rozkraczył się mało fotogeniczny, zrupieciały rudowiec z równie mało twarzową załogą nieokrzesanych kmiotów? Opowiadanie humorystyczne, lekkie i przyjemne w odbiorze, w wymowie bardziej obyczajowe niż fantastyczne, ale trafne i zapadające w pamięć.


Następne w kolejności opowiadanie "Niepokojących symptomów brak" autorstwa Ilji Warszawskiego (część szerszego cyklu "W Donomagu") zaczyna się jako niewinna humoreska, ale w miarę lektury wrażliwszym odbiorcom włos potrafi zjeżyć się na głowie. Czytelnik śledzi przebieg i skutki "rewitalizacji" wiekowego profesora Klarensa, której poddaje się z okazji zbliżającej się rocznicy Ślubu. Odnowa ma polegać nie tylko na odmłodzeniu steranego metryką ciała, ale i na "przewietrzeniu" przeciążonego umysłu poprzez usunięcie złogów niepotrzebnych wspomnień. Kto jednak zdecyduje jakie wspomnienia się cenne, a jakie błahe? Znakomity utwór, skondensowany i wzorcowo akcentujący wszystkie cnoty krótkiej formy literackiej. Klasyk.

"Przypadkowe następstwo" Michaiła Puchowa to z kolei przykład niesztampowej fantastyki eksploracyjnej. Na planecie Gamma ludzkość odkryła tajemniczy Tunel teleportujący podążającego nim śmiałka do innego świata. A w zasadzie do innych światów, bo w sposób całkowicie losowy podróż kończy się na jednej z dwóch planet: sielskim Albionie lub niegościnnej Mirzie. Z kolei wracając Tunelem trafić można znowu na jeden z dwóch globów - ten z którego się przybyło lub kolejny w "łańcuszku". I tak dalej. Pierwsi badacze szybko dostrzegli niebezpieczeństwa kryjące się w tej przypadkowości, więc do eksplorowania "drugiej strony lustra" ekspediują odpowiednio zaprogramowane roboty, które wracają z próbkami albo i nie. Niestety, na skutek nieszczęśliwego splotu okoliczności (z pewną dozą ludzkiego lenistwa) w podróż wyruszają dwaj pionierzy z krwi i kości. Czy wydostaną się z tego zaklętego kręgu przypadkowości? Czy robota szkiełko i oko dostrzega to samo, co ludzkie zmysły? Warto się przekonać, bo opowiadanie Puchowa to całkiem przyjemna lektura, o ile potraktujemy ją z lekkim przymrużeniem oka.

Srodze zawiódł mnie "Demon historii" Sewera Gansowskiego. Główny bohater, targany historycznymi traumami Cheeson otrzymuje od tytułowego biesa iście faustowską propozycję - będzie mógł wpłynąć na bieg przeszłych dziejów i tym samym uleczyć rany teraźniejszości. Nie jest to opowiadanie z gruntu złe, bo puenta jest całkiem intrygująca, sęk w tym, że jest przewidywalne, nacechowane ideologicznie i rozwałkowane ponad miarę. A z dzisiejszą wiedzą o dokonaniach Stalina, Mao, Pol Pota czy innych Kimów odautorska refleksja o kapitaliźmie rodzącym nieuchronnie despotów i ludobójców rodzi gorzki uśmiech politowania.

Nie zachwycił mnie też "Skok nad przepaścią" pióra Siergieja Sniegowa, snuta w nieco vernowskim stylu opowieść o kolejnym eksperymencie prowadzonym przez braterski duet naukowy Roya i Henryka Wasiljewów (znanych z innych opowiadań Sniegowa). W rejonie kolapsu gwiazdy odkryto tajemniczy kulisty obiekt, który zanika o ile nie wpompuje się w niego dostatecznej ilości energii. Są przesłanki by sądzić, że to swoista misja dyplomatyczna rozumnych istot z innego świata, ale wszelkie próby kontaktu póki co spełzają na niczym. Do zbadania kuli wydelegowani oprócz Wasiljewów zostają Kurt Sannikow (archetypiczny odhumanizowany naukowiec) i Ludmiła Korsuńska (nie mniej archetypiczna dama w opałach). Autor czyni starania by każdemu z uczestników eksperymentu nadać głębszy rys psychologiczny, z umiarkowanym skutkiem - postacie są na mój gust przerysowane, a ich reakcje mało wiarygodne. Znacznie ciekawsza jest płaszczyzna naukowa utworu, zresztą już sam zamysł alternatywnego świata, w którym czas płynie w odwrotnym kierunku działa pobudzająco na wyobraźnię czytelnika i rodzi ciekawe przemyślenia. Generalnie utwór broni się bazowym pomysłem, choć szwankuje w detalach, bez wielkiej szkody dałoby się go skrócić o połowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz