piątek, 29 sierpnia 2014

"Tylko cisza" Bohdana Peteckiego

"Tylko cisza" jest trzecią książką autora, którą miałem okazję przeczytać, po znakomitych "Strefach zerowych" i przyzwoitym "Messier 13". Z góry przyznaję, że z odbiorem powieści Peteckiego mam pewien problem, bo prawie zawsze odczuwam swoisty dysonans - ogólne wrażenie jest jak najbardziej pozytywne, choć podczas lektury pewne elementy denerwują mnie z żelazną regularnością. Najszczególniej nie przepadam za kreślonymi jego piórem bohaterami, tłoczonymi z jednej sztancy herosów - wszyscy to wszechstronnie wyszkoleni machos, nadludzko sprawni, wszechwiedzący, bezwzględnie opanowani, a przy tym mrukliwi i namolnie sarkastyczni. Idealny przepis na zadufanego prymusa. Nie przekonuje mnie też rola kobiet w tych opowieściach, bo nie wybijają się nie poza zdobniczą rolę wiernej Penelopy, damy w opałach albo bezwolnego trofeum. Nie przepadam za wydumanymi dialogami, za opisami otoczenia (naszpikowanymi kratownicami, eskalatorami i ślimacznicami) ani za sztampowymi relacjami emocjonalnymi postaci. Wszystkie te mankamenty obecne są i w opisywanej książce. Ale jest też coś więcej, coś co w ogólnym wrażeniu odsuwa je na bok. Pomysły. Esencja fantastyki.



Książka obudowana jest wokół centralnego, wyjściowego pomysłu, któremu nie sposób odmówić świeżości (zbliżonym konceptem posłużył się później Białczyński w "Miliardach białych płatków") i potencjału fabularnego. Oto astronauta Ornak wraca na Ziemię z kilkuletniej ekspedycji tylko po to, by dowiedzieć się, że za kilka dni cała ludzkość gremialnie albo wyruszy w najdalsze rubieże kosmosu (oczywiście w więkoszości w stanie hibernacji), albo podda się 80-letniej hibernacji, by planeta mogła zregenerować swój wyniszczony ekosystem. No, może prawie cała ludzkość. Starannie wyselekcjonowani dozorcy będą cyklicznie wybudzani by w czasie samotnych, 20-letnich wacht pilnować śpiących pobratymców i jak łatwo się domyślić naszemu protagoniścię taki właśnie los przypadnie. Żeby było ciekawiej przypada mu druga zmiana, zatem będzie miał okazję zobaczyć efekt dwóch dekad nieingerencji człowieka w życie planety. Ta poruszająca wizja przyszłości jest w sobie dostatecznie ciekawa, nic dziwnego, że autor konsekwentnie ją rozwija nie uciekając się tym razem do wątków i pomysłów pobocznych (jak to było np. w "Messier 13"). Jednak prawdziwy cymes stanowi studium psychologiczne bohatera, stopniowa destrukcja percepcji i świadomości powodowana samotnością, a przede wszystkim wszechogarniającą ciszą. Ciszą, która zaczyna subtelnie dźwięczeć by z upływem lat przerodzić się w narastające crescendo. Ciszą, która urasta do roli podmiotu. Rozbudowanie tego wątku wyszło Peteckiemu nadspodziewanie sugestywnie i wiarygodnie, za co należą się mu szczególne wyrazy uznania, bo podobna tematyka ani nie jest domeną fantastyki naukowej, ani też nie była szczególnie zauważalna w dotychczasowej twórczości autora.

Ogólnie rzecz biorąc "Tylko cisza" mimo drobnych wad słusznie przypisywana bywa do kanonu polskiej fantastyki - to oparta na znakomitym pomyśle, bardzo dobrze skonstruowana powieść, która dzięki swojej uniwersalnej wymowie dzielnie wybroniła się przed niszczącym działaniem czasu (ani się nie zdezaktualizowała, ani nie epatuje socjalistycznym duchem). Trzeba przeczytać, najlepiej w ciszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz