środa, 24 lutego 2016

"Ostatni wieloryb" Ilji Warszawskiego (cz.1)



Z dorobkiem Ilji Warszawskiego czytelnicy tego bloga zetknęli się pewnie niejeden raz, choćby przy lekturze "Rakietowych Szlaków". Opisywana antologia wydana przez Solaris w ramach serii Galaktyka Gutenberga zawiera jednakże utwory premierowe dla polskojęzycznego czytelnika. Czy warto po nią sięgnąć, czy też dotychczasowy brak zainteresowania wydawców poniższymi tytułami jest usprawiedliwiony ich niższymi walorami literackimi? Spróbujmy się przekonać.

Zbiór otwiera opowiadanie "Jane", które stawia pytanie jak dalece człowiek powinien ingerować w naturę i odruchy żywych istot. Czy da się kota nauczyć chodzenia na dwóch łapach na tyle trwale, by przekazał tę umiejętność swojemu potomstwu? A jeśli tak, to czy jest to moralne i jakie upiorne skutki może wywołać? Utwór nie przypadł mi do gustu i moim zdaniem plasuje się poniżej średniej oceny całej antologii.

Z kolei "Słońce zachodzi w Donomagu" zabiera czytelnika w wykreowany przez autora dystopijny świat  i straszliwie ponura jest to wycieczka. Znajdziemy tu mechaniczne miasto-Molocha rodem z gigerowskiego koszmaru, bezduszną eugenikę, kontrolę myśli, maszynę jako narzędzie niekończącej się udręki (kłania się As od Harlana Ellisona), totalne zniewolenie, wręcz odczłowieczenie jednostki i wściekłą jej bezsilność. Mroczne, sugestywne i poruszające opowiadanie. 

Nie zachwyca za to opowiadanie "Coś nowego o Sherlocku Holmesie". Rozwija się jak klasycznie archaiczny kryminał, by zaskoczyć fabularnym zwrotem. Fantastyka robi tu za skromny element dekoracji, a utwór jest raczej pastiszem gatunku niż jego rozwinięciem. Można pominąć bez poczucia straty.

Dużo lepiej w konwencji kryminału autor znajduje się w opowiadaniu "Fantastyka wkracza w kryminał, czyli ostatnia sprawa komisarza Debret". Zagadkę zabójstw członków zamożnej familii rozwikłać próbuje wytrwany francuski śledczy, którego poczynania obserwuje stażystka z Kraju Rad. I tutaj nie obejdzie się od fabularnego wirażu, kiedy zderzą się dwie wersje rekonstrukcji zbrodni. Rzecz napisana całkiem sprawnie, ale fantastyki jeszcze mniej niż w przywołanym wyżej utworze.

Do świata Donomagu wracamy w nostalgicznym "Fiołku". To sentymentalna opowiastka o zmechanizowanej rzeczywistości, reliktowych roślinach utrzymywanych w swoistym skansenie oraz niemożności odtworzenia świata, który zniszczyliśmy. Skromny utwór, daje do myślenia, ale nie rozwija skrzydeł. Sprawdza się tylko jako element szerszego zbioru tekstów. 

Czytając zbiór czekałem na coś naprawdę mocnego i doczekałem się przy opowiadaniu "Staruszkowie", gorzko-sentymentalnej opowieści o przywiązaniu człowieka do rzeczy i nadawaniu im cech ludzkich. Ale czy leciwy komputer, który wspierał naukowca przez lata, dzieląc z nim słodki smak sukcesu i gorycz porażek można nazwać "rzeczą" i odstawić na strych świata nauki?

Obsadzony w roli okrętu flagowego zbioru "Ostatni wieloryb" to kolejne niezwykle udane opowiadanie. W zgrabną klamrę spina przejmujący obraz konsekwencji rabunkowego gospodarowania ludzi na rodzimej planecie z wizją desperackiego exodusu w kosmos. Reminiscencja groteskowych łowów na ostatniego wieloryba nabiera innej wymowy gdy zadać sobie pytanie czy ludzie są jedynymi łowcami w kosmosie. Oprócz cierpkiej refleksji zaznamy przy lekturze i czarnego humoru, w bardzo zgrabnych proporcjach.  Zdecydowanie polecam.

W znakomitych "Karaluchach" autor snuje fatalistyczną wizję przyszłości, w której populacja nie kwalifikująca się do hermetycznej kasty wybitnie uzdolnionych staje się niemal bezużyteczna, wszystkie prostsze prace wykonuje gargantuiczna taśma produkcyjna. Jedynym zadaniem "gorzej urodzonych" jest rola gorliwych konsumentów, siłą bezrozumnego apetytu na zbędne sprzęty zdolnych napędzać tempo produkcji. Talent jest jednak stopniowalny i chowem wsobnym nie da się go wyizolować, a zdolnych zawsze da się zastąpić zdolniejszymi... kimkolwiek lub czymkolwiek by nie byli. Świetne, choć straszliwie pesymistyczne opowiadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz